XIV Niedziela Zwykła - 7 lipca 2024

7 lipca 2024

Refleksja

Jezus, który przyszedł do synagogi w rodzinnym Nazarecie, stara się przypominać ludziom z narodu wybranego swoje prawdziwe posłannictwo: "Duch Pański spoczywa na Mnie, posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę". Niestety, te słowa stają się powodem do odrzucenia, ponieważ Jego ziomkowie nie zrozumieli misji, którą zlecił Mu Ojciec Niebieski. Tekst, który czyta Jezus, według żydów miał się spełnić w erze mesjańskiej, lecz mieszkańcy Nazaretu nie widzieli przed sobą ani Mesjasza, ani Jego czasów. Dla wielu nic nie znaczył też fakt, że słowom Jezusa towarzyszą także znaki i cuda potwierdzające Jego wiarygodność.

Jeśli chcemy żyć Dobą Nowiną na co dzień, wcielać w czyn usłyszane słowa, potrzeba nam wiary zakorzenionej w Bogu i Jego Ewangelii. Św. Łukasz mówi, że Jezus nie mógł zdziałać w Nazarecie żadnego cudu, tylko na kilku chorych położył ręce i ich uzdrowił. Cuda są możliwe dla tego, kto wierzy. Wierzyć znaczy powierzyć siebie Bogu takim, jakim się jest. Ze swoimi zaletami i wadami, z dobrą i zła wolą, z tym wszystkim, co nas stanowi. W taki sposób otwieramy się na Chrystusa i przyjmujemy Boża łaskę do naszych konkretnych spraw. Inaczej pozostajemy zamknięci i Bóg nie może w naszym życiu nic uczynić. Gdy brakuje wiary, pojawia się lęk, który jest bezpośrednią przyczyną naszego zniewolenia. Lęk przed życiem, lęk przed drugim człowiekiem, lęk przed odrzuceniem, poczucie niezrozumienia czy lęk przed przyszłością.

Warto w kontekście dzisiejszej Ewangelii zastanowić się, co nam - ludziom żyjącym dwadzieścia wieków po Chrystusie - przeszkadza przyjąć Jego zbawcze orędzie? Co w orędziu Jezusa nas niepokoi? Co wywołuje nasz wewnętrzny opór? W jaki sposób możemy stawać się uczniami i świadkami Jezusa w dzisiejszym świecie? Czy dzisiejsze spotkanie z Jezusem otworzy nasze "oczy wiary" i pozwoli nam zachwycić się swoim chrześcijaństwem? Z tymi i innymi pytaniami chcemy przyjąć deklarację św. Pawła: "Najchętniej więc będę się chełpił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny".

ks. Leszek Smoliński

Złota myśl tygodnia

Jaka modlitwa - taka doskonałość.

Jaka modlitwa - taki cały dzień.

św. Albert Chmielowski

Patron tygodnia - 8 lipca

św. Edgar Spokojny

Edgar urodził się w 943 r. jako drugi syn Edmunda Wspaniałego. Po śmierci brata, Edwina, objął rządy w całej Anglii. Dał początek ustawodawstwu angielskiemu. Opiekował się Kościołem. Przy współpracy ze świętymi biskupami Dunstanem, Etelwoldem i Oswaldem stworzył warunki do odrodzenia religijnego, zwłaszcza zakonów. W wyniku tych działań Kościół w Anglii zaczął wysyłać misjonarzy do Skandynawii. W życiu króla Edgara uderzała "świętość i sprawiedliwość" - zapisał biograf Wilhelm z Malmesbury. Spośród czworga jego dzieci dwoje zostało wyniesionych na ołtarze: św. Edward (+ 978) i św. Edyta (+ 984).

Edgar zmarł 8 lipca 975 r.

Opowiadanie

Boże ręce

Pewien mistrz podróżował kiedyś w towarzystwie swojego ucznia, który opiekował się jego wielbłądem. Pewnego wieczoru, kiedy zajechali do gospody, uczeń był już tak bardzo zmęczony, że zapomniał uwiązać zwierzę.

Boże mój - modlił się, kładąc się do łóżka - zajmij się dzisiaj moim wielbłądem; powierzam go Tobie.

Następnego poranka spostrzegł, że wielbłąda nie ma.

Gdzie wielbłąd? - zapytał mistrz.

Nie mam pojęcia - odpowiedział uczeń. - Muszę zapytać o to Boga! Wczoraj, kiedy byłem zmęczony powierzyłem go opiece Boga. Jeśli uciekł albo został ukradziony, to nie moja wina. To ty zawsze mnie uczyłeś, aby mieć we wszystkim wielkie zaufanie do Boga, czyż nie prawda?

Masz mieć wielkie zaufanie do Boga, ale najpierw powinieneś uwiązać wielbłąda - odpowiedział mistrz - Czy nie wiesz głupcze, że Bóg nie ma innych rąk do pracy poza twoimi?

Wierzę w Kościół - katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 85.

W encyklice Caritas in veritate papież Benedykt XVI przestrzega przed zbytnio ludzkim angażowaniem się chrześcijanina w politykę, tzn. na poziomie czysto ludzkiego altruizmu. Jego zdaniem, udział chrześcijanina w życiu politycznym domaga się czerpania z udziału w miłości Pana i wówczas nabiera zbawczego charakteru. Stwierdza: "Gdy działalność człowieka na ziemi czerpie natchnienie i podtrzymywana jest przez miłość, przyczynia się do budowania powszechnego miasta Bożego, do którego zmierzają dzieje rodziny ludzkiej. (...) dzięki miłości, oświeconej światłem rozumu i wiary, możliwe jest osiągnięcie celów rozwoju bardziej ludzkich i humanizujących. Dzielenia się dobrami i zasobami, będącymi źródłem autentycznego rozwoju nie zapewnia jedynie postęp techniczny i czysto interesowne relacje, lecz potencjał miłości zwyciężający zło dobrem (por. Rz 12,21) i otwierający na wzajemność sumień i wolności" (CiV 7n).

Nie ulega wątpliwości, że wierni świeccy są wielką nadzieją Kościoła skutecznej realizacji jego zbawczej misji w świecie. Specyfika ich tożsamości tkwi w tym, że są powołani przez Boga do pełnienia zbawczego posłannictwa Kościoła, żyjąc w świecie. Nie można w nich widzieć tylko przedmiotu duszpasterskiej troski, ponieważ mając udział we wspólnym kapłaństwie wszystkich wiernych, są wezwani i uzdolnieni do ewangelicznej przemiany świata, jak również do urzeczywistniania Kościoła poprzez realizację potrójnej misji Chrystusa: prorockiej, kapłańskiej i królewskiej. Od jakości ich zaangażowania zależy przyszłość rodziny, społeczeństwa, ale też Kościoła.

bp Andrzej Czaja