Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych

Refleksja
Młody człowiek, który co dopiero stracił ojca, tak wyznał: "Śmierć ojca pozostawiła we mnie pustkę nie do wypełnienia, która niszczy moje życie. Czuję potrzebę uwierzenia w coś i kogoś wykraczającego poza życie ziemskie i w to, że mój ojciec jest gdzieś rzeczywiście szczęśliwy. Tylko to mogłoby przynieść ulgę w moim smutku, który trzyma mnie w ucisku i niekiedy sprawia, że pragnę umrzeć, aby móc ujrzeć ojca. Wraz z ojcem straciłem część siebie, ponieważ kochałem go ponad życie". Słowa chłopca pobudzają nas do refleksji i wzywają: nie czekaj na śmierć ojca czy matki, aby się przekonać, jak bardzo są ważni w twoim życiu. Nie czekaj, by powiedzieć im o tym wśród płaczu nad grobem, z sercem targanym wyrzutami. Wykorzystuj nadarzające się okazje (rocznice, imieniny), żeby powiedzieć im, jak ich kochasz.
Jako uczniowie Chrystusa uświadamiamy sobie, że tylko człowiek święty, oczyszczony od wszelkich ziemskich brudów, zasługuje na wieczną nagrodę. Przedtem trzeba "spłacić wszystkie długi". Świętość Boża przyjmuje tylko świętych. Wielu przeniosło się do wieczności w stanie łaski Bożej, ale bez pełnej świętości. Muszą więc spłacić długi i cierpieć za grzechy w czyśćcu (por. KKK 1030-1032). Oczyszczenie winno być całkowite i to właśnie stanowi istotę nauki Kościoła o czyśćcu. Termin ten oznacza nie miejsce, lecz stan życia. Ci, którzy po śmierci żyją w stanie oczyszczenia, znajdują się już w miłości Chrystusa, który ich podnosi z resztek niedoskonałości.
Mówiąc czy słuchając o czyśćcu wszyscy stajemy wobec tajemnic. Nauka o czyśćcu jest tajemnicą, bo czyściec jest poza granicą śmierci, należy już do innego świata. Czyściec jest spotkaniem z Bogiem-Miłością. Prawdziwa miłość stawia wymagania, oczekuje wzrostu. Miłość przyczynia się do rozwoju. Miłość jest jak ogień próby, ogień oczyszczenia od tego, co zbyteczne i szkodliwe. Nie ma innej możliwości. A miłość zostaje na zawsze, jest niezniszczalna.
Dzisiejsze wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych akcentuje także nadprzyrodzoną jedność Kościoła w czyśćcu z Kościołem pielgrzymującym. Oczywiście, nie jest też obcy Kościołowi smutek wynikający z tego, że śmierć na różne sposoby, niespodziewanie i spodziewanie, pozrywała więzy międzyludzkie. Przypomina jednak z mocą, że wszystkich nadal wiąże miłość, życie i nadzieja zmartwychwstania. Kościół czuje się związany ze wszystkimi, którzy już odeszli i przekroczyli próg tego życia. Zachęca do modlitwy za zmarłych, w której dokonuje się owa przedziwna komunia nas pielgrzymujących na tym świecie z tymi, którzy już ten świat opuścili. My ofiarujemy za nich nasze modlitwy, aby jeśli jest taka potrzeba skrócić ich czas oczyszczenia i oczekiwania na wejście do chwały nieba, a oni wspierają nas swoim wstawiennictwem u Boga Ojca.
Uczestnictwo we Mszy św., modlitwa za zmarłych, nawiedzenie grobu bliskich zmarłych są znakiem naszej miłości i wiary w życie wieczne. Aż do 8 listopada możemy także uzyskać odpust zupełny i ofiarować go za naszych zmarłych, żeby skrócony został czas ich oczyszczenia. Warunkiem jest stan łaski uświęcającej, nawiedzenie kościoła lub cmentarza grzebalnego, modlitwa w intencjach ojca świętego.
ks. Leszek Smoliński
Złota myśl tygodnia
Dla dobrych śmierć jest zaproszeniem do odpoczynku. Dla złych katastrofą.
Św. Ambroży
Patron tygodnia - 3 listopada
Święty Hubert, biskup
Hubert urodził się prawdopodobnie około roku 655 w znakomitej rodzinie. Był uczniem św. Lamberta, biskupa Maastricht, i jego następcą na tej stolicy (objął ją ok. 704 r.). Przeniósł uroczyście relikwie św. Lamberta do Liege, do kościoła wystawionego ku czci Męczennika.
Odziedziczył diecezję prawie pogańską. Jako misjonarz musiał więc wytrwale nawiedzać miasta i wioski Brabancji i Ardenów, aby tamtejszych mieszkańców zjednać dla wiary w Chrystusa. Około roku 717 przeniósł stolicę biskupią do Liege. Tam też zmarł 30 maja 727 roku. Pochowano go w katedrze w Liege. Kiedy po 16 latach odkryto jego grób, znaleziono jego ciało, a nawet szaty, nietknięte rozkładem. Rozeszła się także miła woń. Umieszczono wówczas jego relikwie w kościele świętych Piotra i Pawła (3 listopada 743 r. - stąd tradycyjnie wspomnienie Huberta obchodzi się właśnie 3 listopada). Część relikwii przeniesiono do Andage, która to miejscowość otrzymała potem nazwę St. Hubert (825).
Kult św. Huberta rozszerzył się rychło po całej Europie - m.in. w Anglii, Hiszpanii i Polsce. Nasilił się on jeszcze bardziej, kiedy z Hubertem połączono legendę, odnoszącą się wcześniej do św. Eustachego. Gdy był jeszcze młodzieńcem i paziem króla francuskiego Dietricha III (Teodoryka), miał w czasie polowania ujrzeć jelenia z krzyżem w rogach, który powiedział mu, by zostawił pogaństwo i uciechy tego świata, i by oddał się na służbę Bożą. Z powodu tej legendy św. Hubert jest czczony do dziś jako patron myśliwych. Przypisywano mu także opiekę nad dotkniętymi wścieklizną. Według podania, miał być jako biskup przypadkiem raniony w rękę przez sługę. Kiedy powstała gangrena, stała się ona przyczyną jego śmierci. Św. Huberta czczono powszechnie również jako patrona chorych na epilepsję i lunatyków.
Opowiadanie
Myślnik
Kamieniarz oderwał dłuto od nagrobka i oznajmił: - Skończyłem.
Człowiek obejrzał kamień: fotografia ojca i dwie daty - 1916 i 2000, oddzielone kilkucentymetrowym myślnikiem. Następnie, przechylając głowę, powiedział:
•   Nie wiem, jak to ująć, ale wydaje mi się, że to za mało. Widzi pan, mój ojciec przeżył swoje życie w pełni - długie i pełne wydarzeń. Chciałbym, aby intuicyjnie można było ujrzeć jego dzieciństwo w licznej rodzinie, pola obfitujące w zieleń i zwierzęta, ciężką pracę, satysfakcję z dobrych plonów, troskę z powodu burz, suszy... Potem wojnę, mundur, transporty żołnierzy, ranę, ucieczkę z obozu jenieckiego, spotkanie z matką... Narodziny synów, ich dorastanie, małżeństwa, wnuki przychodzące na świat - i chorobę, oczywiście - ale i czułość, miłość, przejęcie, zaangażowanie, długie dni pracy, obawy, niepokoje, radości...
Rzeźbiarz słuchał z uwagą, następnie ujął dłuto i młotek, i czterema szybkimi ruchami wydłużył myślnik pomiędzy datą urodzin i datą śmierci o prawie pół centymetra. Odwrócił się do człowieka i zapytał:
•   Teraz lepiej?
Ku Kościołowi synodalnemu - Sześć kroków ku odnowie rodziny i parafii cz. 9.
3. Troska o ubogich
Jeśli Drodzy Diecezjanie, tym razem chcę zaprezentować Wam już trzeci krok ku odnowie, a jednocześnie zaprosić do podjęcia jego realizacji. Zanim odczytam stosowny tekst z Ewangelii św. Mateusza, chcę najpierw zwrócić uwagę na ten dobrze nam znany obraz świętego brata Alberta Chmielowskiego pod tytułem Ecce Homo. Jest to ten moment w życiu naszego Pana Jezusa Chrystusa, kiedy po ubiczowaniu, cierniem ukoronowaniu, Piłat postawił go przed krzyczącymi "ukrzyżuj" i - można powiedzieć - pod natchnieniem Bożego Ducha, wypowiedział proroczo bardzo ważne słowa: "Ecce Homo" - "Oto człowiek". W ten sposób - przez usta Piłata - Boży Duch daje nam bardzo ważny komunikat: w człowieku zawsze trzeba widzieć człowieka. Ludzka godność bowiem nie jest zależna od tego, jak wyglądamy, jaki jest stan posiadania, pozycja społeczna i jak różne są wielorakie uwarunkowania naszego życia. Oto się upomina sam Boży Duch. Może powiemy, że dziwnie, bo nie przez usta proroka, ale przez Piłata: "Oto człowiek". Wyglądał nieludzko, był tak oszpecony, że nie przypominał człowieka, ale był bez winy. Piłat trzykrotnie to oznajmił: "Ja nie znajduję w nim żadnej winy" (J 18, 38; 19, 4. 6).
My zaś wielokroć mamy wiele win w swoim sercu, ale mimo to Pan Bóg nas kocha i On zawsze widzi w nas nie tylko człowieka, ale swoje dziecko. Dlatego tak ważne jest, abyśmy nawzajem na siebie spoglądali po Bożemu, czyli - niezależnie od uwarunkowań życia - widzieli w drugim po prostu człowieka, bliźniego. Jest to bardzo ważny komunikat, który - można z pewnością tak powiedzieć - jest światłem dla odczytania słów Jezusowych, które teraz przeczytam. "Strzeżcie się - mówi Jezus - żebyście nie gardzili żadnym z tych małych" (Mt 18,10a). Z kontekstu wynika, że Jezus ma na myśli wzgardzonych i odrzuconych przez świat. Mamy się strzec wzgardzenia nimi. I wyjaśnia dlaczego: "Albowiem, powiadam wam, aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca Mojego, który jest w niebie. - I dodaje - Albowiem Syn Człowieczy przyszedł ocalić to, co zginęło" (Mt 18, 10b-11). W tych słowach, może dla nas trochę trudnych do zrozumienia, Pan Jezus zwraca uwagę na to, że aniołowie stróżowie ludzi wzgardzonych i porzuconych przez świat są wyjątkowo blisko tronu Bożego, jakby przywołani, by wprost usłyszeć podpowiedzi Boga, jak mają się troszczyć o tych małych. I do tego dodaje, że Syn Człowieczy - On sam - przyszedł po to, by ich ocalić, by nic nie zginęło z tego, co z Boskiej ręki, a człowiekiem jest.
I mało tego. Tę optykę i takie odniesienie Pana Boga do małych Pan Jezus za chwilę odnosi do obrazu dobrego pasterza: "Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich: czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się zabłąkała? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych" (Mt18, 12-14). Moi Drodzy, Pan Jezus tymi słowami apeluje w naszą stronę, byśmy nie gardzili małymi i dbali o to, aby nie zginęli. Któż to jest ten mały? Mały, jak ze słów Jezusa wynika, to nie tyle dziecko - choć nie wykluczamy tu dziecka - bo ewangeliczne określenie "małe" jest znacznie bogatsze: to przede wszystkim człowiek, który się zagubił, zaginął, zabłąkał. Można od razu zapytać: to dlaczego na plakacie, który przedstawia program "Ku odnowie naszego Kościoła" mamy napisane "troska o ubogich"? Słuszne pytanie. Nie wpisaliśmy troska o małych ani nawet troska o zabłąkanych, bo w mowie potocznej te słowa nie oddają do końca treści, która jest zawarta w nauce Chrystusowej. Dlatego wzięliśmy słowo, którego papież Franciszek najczęściej używa dla określenia ludzi, którzy są wzgardzeni, porzuceni przez świat, ludzi, którzy się zagubili, a mianowicie słowo "ubogi". Stąd określenie: "troska o ubogich".
bp Andrzej Czaja