V Niedziela Wielkiego Postu - 17 marca 2024
Refleksja
Jezus mówił przed swoją męką: "Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy... Przyszedłem na tę godzinę". Jezus używa słowa "godzina" określając nim ustalony przez Ojca moment dokonania dzieła zbawienia. Nadejście tej "godziny" oznacza rozpoczęcie Paschy - przejścia Jezusa z ziemi do Ojca w Niebie. "Godzina" Jezusa wskazuje na Jego uwielbienie i wywyższenie przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie. To wywyższenie Jezusa rozpoczyna się z chwilą wejścia w uniżenie "do końca" - aż do śmierci krzyżowej.
Jezus jest w pełni świadomy swojej godziny oraz drogi i celu, do którego zmierza. Przeżywa tę "godzinę" w głębokiej łączności z Ojcem i w posłuszeństwie Jego woli. Dla Jezusa śmierć nie jest końcem, ale właśnie Paschą, czyli "przejściem" do Ojca. "Godzina" Jezusa to najwyższy akt Jego miłości. Samo pojęcie "miłości" zyskuje tu nową, niespotykaną głębię. Syn Boży pokazuje, że miłość to całkowity, świadomy i dobrowolny dar z siebie. Jego męka, wszystko co przeżywa, jest wyrazem takiej bezgranicznej miłości. Całe życie i posłannictwo Jezusa znajdują w tej "godzinie" swoje wypełnienie. Wszystko, co Jezus mówi i czyni, dokonuje się tu w kontekście żydowskiego świętowanie Paschy, która jest uroczystą celebracją wyzwolenia z niewoli. Można więc stwierdzić, że całe Jego życie jest skierowane ku tej "godzinie", w której Jego miłość do Ojca i do ludzi osiąga punkt kulminacyjny.
"Godzina" Jezusa jest pełna dramaturgii: "Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz odrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie". Następuje w niej wydanie Syna przez Ojca dla zbawienia i równocześnie wydanie się Syna, biorącego na siebie grzech świata, a więc także nieprawości każdego z ludzi. Skutkiem jest wyzwolenie i wykupienie człowieka z niewoli grzechu, szatana, zła i otwarcie na pełnię komunii z Bogiem. Autor Listu do Hebrajczyków mówi nam dzisiaj: "A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają". Wpatrujmy się zatem w Jezusa, jak zachęcał nas do tego św. Jan Paweł II w Liście apostolskim "Novo millennio ineunte": "Kontemplacja oblicza Jezusa pozwala nam zatem zbliżyć się do najbardziej paradoksalnego aspektu Jego tajemnicy, który ujawnia się w ostatniej godzinie, w godzinie Krzyża. Jest to tajemnica w tajemnicy, którą człowiek może jedynie adorować na kolanach" (n.25). Wejście w "godzinę" Syna Człowieczego, wpatrywanie się w Jego cierpiące Oblicze, to dotknięcie tajemnicy, która kieruje nas ku wiecznemu kresowi. Jak zauważa abp Rino Fisichella, "jeśli w obliczu Ukrzyżowanego możemy rozpoznać nasz własny ból, to w blasku chwały Zmartwychwstałego widzimy wyjście poza wszelkie granice, ze śmiercią włącznie, a wszystko to w perspektywie życia, które nigdy się nie skończy".
ks. Leszek Smoliński
Złota myśl tygodnia
To, co nas powstrzymuje od świętości, to brak refleksji, zastanowienia, modlitwy, zjednoczenia z Bogiem, którego do świętości koniecznie potrzeba.
św. Jan Maria Vianney
Na wesoło
Ile zwierząt wprowadził do arki Mojżesz?
Arka była Noego!
Patron tygodnia - 18 marca
św. Edward
Edward urodził się w 963 roku. Był najstarszym synem Edgara Spokojnego, króla Anglii. Miał zaledwie 12 lat, gdy objął tron po ojcu. Jako doradcę obrał sobie św. Dunstana, prymasa Anglii. Za jego panowania nastąpiła reakcja przeciw prochrześcijańskiej polityce ojca. 18 marca 978 roku, jadąc z polowania, Edward udał się na zamek Corfe, aby odwiedzić macochę i brata. Zanim zsiadł z konia, napadli go i zamordowali najemnicy nasłani przez macochę.
Jego grób otoczono czcią, którą wzmógł rozgłos cudów. Chociaż zabójstwo Edwarda miało podłoże polityczne i dynastyczne, Kościół w Anglii uważał go za męczennika, który zginął z rąk pogan. Św. Dunstan dokonał uroczystego przeniesienia relikwii męczennika do opactwa w Shaftesbury. Do jego grobu zaczęły przychodzić pielgrzymki, a Pan Bóg wsławił jego sanktuarium cudami. Jego kult stał się w Anglii bardzo popularny.
Opowiadanie
Modlitwa wieczorna
Pewnego wieczoru, po kolacji, na którą było zaproszonych wielu przyjaciół, mama powiedziała swojej córce, aby zmówiła pacierz i udała się do łóżka. Dziewczynka usłuchała jej i uklękła przy swoim łóżeczku, aby się pomodlić. Potem, gdy wróciła, aby powiedzieć wszystkim «dobranoc», mama zapytała ją:
Czy ładnie odmówiłaś pacierz?
Nie, bo nie mogłam.
Jak to, nie mogłaś? Wracaj jeszcze raz i odmów modlitwę!
Dziewczynka wróciła do swojego pokoju, by spróbować jeszcze raz się pomodlić. Po chwili wróciła znów do mamy.
Zmówiłaś już ładnie modlitwę?
Nie mamo, nie mogłam!
Jak to nie mogłaś? Powiedz mi, dlaczego?
Nie umiałam poczuć ciszy. Nie mogłam nic usłyszeć. Wszyscy zachowujecie się tak głośno.
Wierzę w Kościół - katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 69.
Biskupi jako następcy Apostołów tworzą kolegium, któremu prze wodzi papież (por. KKK 880). Nie są jednak wikariuszami biskupa Rzymu (por. KK 27). Z pomocą kapłanów i diakonów są pasterzami "Kościołów partykularnych" (przede wszystkim diecezji; por. KKK 886; 1560) i swój urząd "w imieniu Chrystusa sprawują osobiście" (KKK 895). W chwili konsekracji (zob. słownik) otrzymują pełnię sakramentu święceń, tak że w sposób szczególny i dostrzegalny przejmują rolę samego Chrystusa i w Jego osobie (in Eius persona) działają (por. KKK 1557n). Jako zastępcy i legaci Chrystusa, sprawują w Kościołach im powierzonych władzę własną, zwyczajną i bezpośrednią (por. KK 27). Ich zadaniem jest sprawowanie pasterskiej posługi wobec owczarni im powierzonej, ale także troska o cały Kościół. Powinna się ona wyrażać w podejmowaniu obowiązku umacniania i strzeżenia jedności wiary i wspólnej dyscypliny oraz w uczeniu wiernych miłości (por. KK 23).
Całe kolegium biskupów, w łączności ze swą głową, jest także podmiotem najwyższej władzy nad całym Kościołem, którą może sprawować uroczyście na soborze lub w rozproszeniu, ale zawsze wespół z papieżem (por. KK 22). Od Soboru Watykańskiego II kolegialność biskupów funkcjonuje w formie krajowych konferencji episkopatów. Inną formą jest synod biskupów, gromadzący się co trzy lata w Rzymie.
bp Andrzej Czaja