XXII Niedziela Zwykła - 3 września 2023
Refleksja
Chcemy spojrzeć dziś na próbę wiary na przykładzie proroka Jeremiasza, człowieka niezwykłej inteligencji i wrażliwości. Przeżywał chwile rozpaczy, zwątpienia, czuł się opuszczony przez Boga, od którego spodziewał się skutecznej pomocy. Bóg swoim autorytetem nakłonił Jeremiasza do podjęcia się misji prorockiej. Prorok otwarł swą duszę przed Bogiem i przedstawił Mu liczne trudności związane ze swą prorocką posługą. Bezpośrednim powodem Jego przygnębienia i pretensji do Boga była postawa słuchaczy, którzy okazywali dezaprobatę, a także pogardę wobec Jego przepowiadania. Jego nawoływania do wierności Bogu nie odnosiły skutku.
Ileż to prób przeżywamy w naszym życiu duchowym, nieraz wydaje się, że Bóg doświadcza nas ponad siły. Czy jednak tak rzeczywiście się dzieje? Wiara wymaga nie tylko wiedzy, ale i prób, by mogła zostać oczyszczona z tego, co niedoskonałe, słabe. Wiara jest drogą, na której spotykamy nie tylko wiele dobra, możliwości rozwoju, ale też wiele zła, ludzkiej krzywdy i bezradności. Żeby zrozumieć nasze doświadczenia, dramaty, krytyczne sytuacje czy okresy życia warto sięgać po Pismo Święte - Księgę słowa samego Boga.
Ważnym krokiem jest uświadomienie sobie przez człowieka, który przeżywa problem z wiarą, że wiara jest decyzją. A więc nie zależy od tego, co przeżywam w dłuższym lub krótszym czasie, tylko od tego, do czego jestem przekonany. Ta decyzja opiera się na poznaniu Boga i na świadectwie innych ludzi. Poznać Boga można, czytając Pismo Święte, i słuchając ludzi, którzy głoszą słowo Boże. Dodam jeszcze, że poszukiwanie prawdy polega na szukaniu osoby czy wspólnoty, której świadectwo wiary jest wiarygodne i przedstawianiu jej własnych wątpliwości. Inną możliwością jest szukanie odpowiedzi na wątpliwości w książkach.
Poznanie Boga wymaga wysiłku. Człowiek, którego wiara słabnie, przeżywa kryzys, powinien bardzo mocno modlić się o dar wiary. Zatem recepta na kryzys wiary sprowadza się do tego, aby: nie wpadać w panikę, postępować w zgodzie z sumieniem, szukać prawdy i prosić o dar wiary.
Jeremiasz, który w swoim życiu przeszedł wiele kryzysów, ostatecznie uznaje, że miłość Boża jest jak ogień, którego nie da się stłumić, a Bóg jest rzeczywisty. Nie jest etykietką nalepianą na nasze własne życzenia i opinie. I pokazuje każdemu z nas, że kryzys jest miejscem rozwoju wiary - na gruzach można zbudować coś lepszego, piękniejszego i nauczyć się większego zaufania do Boga.
ks. Leszek Smoliński
Złota myśl tygodnia
O ile ciało tyje, o tyle dusza chudnie; a o ile ciało więdnie, o tyle dusza rośnie.
Mądrość Ojców Pustyni
Na wesoło
Mężczyzna wychodzi z więzienia po 12 latach odsiadki. Odbiera swoje ubrania i w kieszeni kurtki znajduje kawałek papieru. Rozwija, czyta, a to kwit na odbiór butów u szewca. Przychodzi do zakładu szewskiego i mówi:
Mam dokument, że zostawiłem u pana buty do naprawy. Było to 12 lat temu.
Szewc zaczął szukać. Po czym znajduje i mówi:
Zgadza się. Będą do odbioru w czwartek.
Patron tygodnia - 3 września
Św. Feba z Kenchr
Feba znana jest wyłącznie z Listu św. Pawła do Rzymian (Rz 16, 1-2). Apostoł mówi o niej z najwyższym uznaniem i wdzięcznością. Ta mieszkanka Kenchr oddawała najwidoczniej wiele usług Pawłowi i innym chrześcijanom, miała zaś do tego liczne okazje, bo mieszkając w jednym z dwóch portów starożytnego Koryntu, mogła ich często spotykać, zwłaszcza gdy podróżowali z Efezu do Grecji. Paweł poleca ją z kolei chrześcijanom Rzymu, dokąd się widocznie wybierała. Można też wnosić, że chodziło w tej zamierzonej podróży o doniosłe sprawy, skoro Apostoł czyni to z serdecznym naleganiem. Na marginesie tego nalegania egzegeci wyrażają powszechnie przypuszczenie, że Feba była doręczycielką Pawłowego listu. Apostoł nazywa ją ponadto siostrą, ale także diakonisą. Nie wiadomo, czy miał tu na myśli liczne cenne sprawowane przez nią posługi w ogóle, czy też urzędową funkcję znaną później w Kościele. Tradycyjnie przypuszcza się, że Feba była wdową.
Opowiadanie
Jest już za późno... musimy odlatywać
Przez pewne lotnisko na Dalekim Wschodzie przeszła ulewna burza. Pasażerowie przebiegali w pośpiechu płytę lotniska, by dostać się na pokład DC3, który czekał gotowy do odlotu.
Pewien przemoczony do szpiku kości misjonarz, znalazł sobie wygodne miejsce przy oknie. Miła stewardesa pomagała pasażerom w rozlokowaniu się.
Nadchodził już moment odlotu i jakiś członek załogi zamknął potężne drzwi samolotu.
Nagle ujrzano mężczyznę biegnącego w stronę samolotu. Spóźniony człowiek ochraniając się swym przeciwdeszczowym płaszczem, zaczął mocno walić w drzwi samolotu, prosząc by mu otworzono. Stewardesa próbowała dać mu do zrozumienia, przy pomocy gestów, że jest już za późno. Człowiek jeszcze mocniej zaczął się dobijać do drzwi. Stewardesa starała się przekonać go, aby zaniechał usiłowań. «Nie mogę... Jest już za późno... Musimy odlatywać» - powtarzała.
Nic to jednak nie pomagało: człowiek nalegał i stanowczo domagał się wpuszczenia. W końcu stewardesa otworzyła drzwi. Wyciągnęła dłoń i pomogła spóźnionemu pasażerowi wdrapać się na pokład.
W pewnym momencie zaniemówiła ze zdumienia. Człowiek ten był pilotem samolotu.
Wierzę w Kościół - katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 41.
Mistyczne Ciało Chrystusa oznacza niepowtarzalną, bytową jedność Chrystusa i chrześcijan, przyobleczenie w Chrystusa, swoistą tożsamość Głowy i Ciała, która kształtuje "całego Chrystusa" (por. KKK 795). Głowa jest nie tylko źródłem wzrostu Ciała. Rozwój Ciała dokonuje się w Głowie, tak jak rozwój latorośli w winnym krzewie. Dlatego jedność Ciała mistycznego przezwycięża wszystkie podziały. Nie ma już Żyda ani poganina, niewolnika ani człowieka wolnego, wszyscy są kimś jednym w Chrystusie (por. Ga 3,28).
Ta zdumiewająca jedność nie wyklucza bynajmniej relacji stania wobec siebie Chrystusa i Kościoła, ich bycia dla siebie. Dobrze wyraził to św. Augustyn, gdy o Chrystusie i Kościele mówił jako o "jednej i tej samej Osobie", a równocześnie o "dwóch w jednym ciele". Przez Wcielenie stanowią jedność organiczną, a ze względu na dysproporcję godności stają wobec siebie w oblubieńczym związku. Dlatego w Kościele godzi się widzieć i Ciało, i Oblubienicę Chrystusa. Ponieważ wyrażenie "Ciało Chrystusa" nie ujawnia odrębności Chrystusa i Kościoła, domaga się dopełnienia obrazem Oblubienicy (por. KKK 796).
Jedność Ciała nie eliminuje też różnorodności i nie oznacza jakiegoś monolitu w Chrystusie. Ani Chrystus, ani poszczególni wierni nie przestają być autonomicznymi osobami. Istnieje różnorodność członków i funkcji, a jej źródłem jest Chrystusowy Duch. Jako jeden i ten sam w Głowie i członkach, tak ożywia całe Ciało, jednoczy i porusza, że Jego działanie można porównać do funkcji, jaką w ciele ludzkim spełnia dusza - zasada życia. Różnorodność w Ciele kształtuje w ten sposób, że rozmaite swe dary rozdziela stosownie do swego bogactwa i do potrzeb posługiwania ku pożytkowi całości (por. 1 Kor 12,1-11). Jako taki okazuje się być zasadą jedności i różnorodności w Kościele, czyli zasadą jego katolickiej jedności. Jednocząc Ciało, tworzy i nakazuje miłość wzajemną między wiernymi (por. KK 7).
bp Andrzej Czaja