XX Niedziela Zwykła
Refleksja
W czasie wizyty św. Jan Pawła II na Jasnej Górze w 1983 roku padły znamienne słowa, skierowane do młodzieży w czasie Apelu Jasnogórskiego: "Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali". Czemu ma służyć stawianie wymagań? Mądry wychowawca odpowie, że prawidłowemu rozwojowi, ponieważ każą one iść do przodu i pokonywać napotykane przeszkody i trudności.
Żeby wiara mogła zapłonąć żarem, płomień wiary musi być nieustannie podtrzymywany i podsycany. Pewną analogię możemy zobaczyć w ogniu olimpijskim, który jest wzniecany przy pomocy promieni słonecznych w ruinach świątyni Hery w starożytnej Olimpii na Peloponezie. Stamtąd sztafeta olimpijska przekazuje pochodnię olimpijską kolejnym biegaczom. Tradycja zapalania ognia sięga Igrzysk z 1928 roku, a jego przenoszenia w sztafecie - 1936 roku. Na koniec ogień niesiony w pochodni przybywa do miasta-gospodarza igrzysk. Tutaj w trakcie ceremonii otwarcia zapalany jest znicz olimpijski, który płonie przez cały czas trwania zawodów.
Płomień ognia olimpijskiego może zgasnąć, jak zdarzyło się to trzykrotnie wyniku oberwania chmury czy problemów technicznych. Podobne niebezpieczeństwo grozi płomieniowi wiary, który może zmniejszyć swoją intensywność lub zupełnie zagasnąć pod wpływem trudnych wydarzeń życiowych czy własnych zaniedbań, które mają wpływa na osłabienie wiary.
Wiara, która jest dynamizmem otrzymanym na chrzcie, nie jest wolna od znaków zapytania czy różnego rodzaju wątpliwości. Częsta bywalczyni jednego z forów internetowych napisała m.in.: "Niepokoi mnie jakość mojej wiary. To, że moja wiara jest słaba, że nie potrafię dawać świadectwa. Staram się kierować w życiu wiarą, ale widzę, że postępuję nie tak jak powinnam - jaka jest wola Boża, chociaż nie wiem często jak powinnam. Niepokoi mnie, gdy widzę, że ktoś czyni coś niezgodnego z przykazaniami, ale nie umiem podjąć tematu, porozmawiać z kimś o tym tak, aby go do Boga przybliżyć. Staram się kierować w życiu katolickimi zasadami, ale coraz wyraźniej widzę, że to, co dla mnie jest oczywiste, nie jest oczywiste dla innych, nawet dla tych, którzy chodzą do kościoła co niedzielę".
Wiara domaga się od nas dociekliwości w poznawaniu, stawianiu pytań, jak i poszukiwaniu odpowiedzi. Ale człowiek wiary powinien mieć również odwagę i żar Ducha Bożego, aby żyć wiarą na co dzień. Andrea Bocelli, najpopularniejszy tenor świata a jednocześnie człowiek głębokiej wiary, wyznał w jednym z wywiadów prasowych: "Sądzę [...], że każdy z nas ma wielki przywilej, ale i konkretny obowiązek bycia żywym, pulsującym i pełnym radości świadkiem wiary chrześcijańskiej. Mało tego, mamy ją nieść, gdzie tylko możemy, poprzez przykład życia i propozycję dzielenia się z innymi, dawania siebie".
Nie da się żyć i rozwijać właściwie bez stawiania wymagań sobie i innym. Wzorem jest dla nas Syn Boży, który jako największe kryterium pozostawił nam miłość do końca. Uobecnia się ona w Eucharystii, jak również jest wezwaniem, by zapalać miłością spotkanych po wyjściu ze świątyni ludzi. Będzie to możliwe tylko wtedy, gdy każdego dnia będziemy pogłębiali naszą osobistą więź z Jezusem.
ks. Leszek Smoliński
Złota myśl tygodnia
Zbyt często czyste sumienie jest tylko rezultatem marnej pamięci.
św. Ambroży
Patron tygodnia - 17 sierpnia
Błogosławiony Augustyn Anioł Mazzinghi, prezbiter
Augustyn Mazzinghi urodził się we Florencji (Włochy) przed rokiem 1386 (w niektórych źródłach można znaleźć rok 1377). Był członkiem wpływowej rodziny Agostini. Około 1413 r. został karmelitą we Florencji. Był jednym z pierwszych synów tzw. reformy mantuańskiej. Była ona odpowiedzią na kryzys, dotykający zakon karmelitański na przełomie XIV i XV wieku. Pierwszy trwały ruch reformistyczny rozpoczął się ok. 1423 r. w klasztorach Le Selve pod Florencją, Gironde w Szwajcarii oraz Mantui, która stała się centrum tego ruchu i dała mu nazwę. W 1516 r. kongregacja mantuańska liczyła 31 klasztorów. Sześciokrotnie wikariuszem tej kongregacji był bł. Baptysta Spagnoli.
Augustyn po przyjęciu święceń kapłańskich wykładał teologię, był także przeorem w kilku klasztorach. Zasłynął jako kaznodzieja, głosząc kazania w czasie Wielkiego Postu na ulicach Florencji w latach 1431-1434 i w 1436 r. Jak przekazali jego współbracia, pewnego razu, kiedy karmelita głosił jedno z takich kazań, z jego ust zaczęły spadać róże i inne kwiaty. Wtedy pojawili się przy nim dwaj aniołowie, którzy spletli z tych kwiatów koronę i nałożyli ją na jego głowę.
Zmarł 17 sierpnia 1438 roku. Jego kult zatwierdził papież Klemens XIII w dniu 7 marca 1761 roku. Od 1930 r. jego relikwie doznają czci w ołtarzu kościoła karmelitów we Florencji.
Opowiadanie
Katedra
Dumny król Jarogniew postanowił zostawić po sobie symbol hojności - rozkazał wznieść w centrum miasta wspaniałą katedrę. Chcąc przypisać jedynie sobie zasługi we wzniesieniu tej budowli wydał dekret zakazujący innym, pod karą śmierci, składania i jakiegokolwiek daru na rzecz budowy.
• To moje i tylko moje dzieło - ogłaszał król.
Powstała wspaniała, dostojna budowla. Pracownicy króla pracowali w zabójczym tempie. Podobnie zwierzęta: konie i woły przeznaczone do transportu padały z wyczerpania. Król kazał wykonać z marmuru i umieścić na frontonie katedry dużą pamiątkową płytę z napisem: "Wzniesiono na chwałę Boga, za sprawą królu Jarogniewa". Płytę wmurowano pod rozetą.
W dniu poświęcenia katedry król przybył na czele orszaku dygnitarzy. Płytę z dedykacją zakrywała jedwabna zasłona. Gdy plac wypełnił się świętującym ludem, przed kardynałem i zastępem kanoników, którzy czekali, by pobłogosławić dzieło, król dał znak, by odsłonić płytę.
Tłum wydal okrzyk zdziwienia, a król pozieleniał ze złości. Na płycie widniał wykonany z dużych ozdobnych czcionek napis: "Wzniesiono na chwałę Boga, za sprawą króla Jarogniewa i Teresy".
Doprowadzony do szału król próbował wymazać to dodatkowe imię, ale każdego ranka ponownie się pojawiało. W końcu rozkazał, by znaleziono Teresę. Przyprowadzono przed króla mizernie ubraną kobietę, która, drżąc, wyznała, że wracając z pola wieczorem, zobaczyła osłabłe woły i konie, zlitowała się i ukradkiem dała im trochę siana.
Król Jarogniew zrozumiał, że jego pragnienie było szalone i pełne pychy. Sam Bóg dopisał na płycie imię kobiety o dobrym sercu. To imię jest tam jeszcze do dzisiaj, po tysiącu lat.
Wierzę w Kościół - katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 142.
3. Warunki urzeczywistniania się Kościoła w rodzinie chrześcijańskiej
Z tego, co powiedziano wyżej, wynika, że rodzina chrześcijańska, wskutek zakorzenienia w sakramencie małżeństwa i wpisana w tajemnicę Kościoła, ma stale niesamowity potencjał bycia "Kościołem domowym". Innymi słowy, może być "Kościołem domowym" i staje się oraz jest nim w tej mierze, w jakiej realizuje swą naturę ludzko-boską i zbawczą misję, wynikające z sakramentu małżeństwa, tzn. w miarę jak urzeczywistnia się jako wspólnota życia i miłości, czerpiąc stale z miłości Chrystusa do Kościoła i podejmując realizację Jego potrójnej misji: świadectwa wiary, uświęcania i służby.
W Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego stwierdza się: "W Chrystusie rodzina staje się «Kościołem domowym», ponieważ jest wspólnotą wiary, nadziei i miłości" (nr 456). Nietrudno z tego zapisu wyczytać, że bez żywej więzi z Chrystusem, bez żywej wiary członków rodziny nie może być mowy o urzeczywistnianiu się "Kościoła domowego" (por. KKK 1656, 1666). Częstokroć też podkreśla się, że w stawaniu się rodziny "Kościołem domowym" konieczne jest, aby jej członkowie, zwłaszcza rodzice, żyli w stanie łaski uświęcającej i świadomie dążyli do doskonałości zgodnej z ich powołaniem.
W przekonaniu Ojców Soboru Watykańskiego II rodzina okaże się jakby domowym Kościołem "przez wzajemną miłość członków i wspólnie zanoszoną do Boga modlitwę" i "jeśli cała rodzina włączy się w liturgiczny kult Kościoła, jeśli okazywać będzie czynną gościnność, przyczyniać się do sprawiedliwości i pełnienia innych dobrych uczynków w służbie wszystkich braci znajdujących się w potrzebie" (DA 11). Innymi słowy, nie ma mowy o urzeczywistnianiu się "Kościoła domowego" bez ciągłego brania od Boga (z Bożego słowa i sakramentów), bez życia tym, co Boże (Bożą łaską i prawdą) oraz bez dzielenia się Bogiem, Jego Dobrą Nowiną. Wynika to z faktu, że nie ma komunii Kościoła i jakiejkolwiek wspólnoty w Kościele bez świadectwa życia Ewangelią, bez udziału w liturgii i bez służby bliźnim, tzn. dzieła szeroko rozumianej caritas.
bp Andrzej Czaja